niedziela, 10 sierpnia 2014

Rozdział 3

W drzwiach stanął ten sam chłopak, który wpadł na mnie na lotnisku. Jak to w ogóle możliwe? Może to ich nowy współlokator? Ostatnio, gdy się z nimi kontaktowałam nic nie mówili mi nic o nim. A jeżeli on jest ich znajomym i przyszedł tu po prostu? Miałam nadzieję, że już go nigdy nie zobaczę, a tu ma tupet jeszcze, żeby mi się pokazywać. Już sama nie wiem co o tym myśleć. To jest tak strasznie pokręcone.
- Wiedziałem, że będziesz chciała mnie kolejny raz dotknąć, kochanie. - mówi to z tym łajdackim uśmiechem na twarzy.
- Nie. Co ty tu w ogóle robisz? - pytam go, a na mojej twarzy pojawia się grymas.
- Mieszkam?! Jeśli kurwa przyszłaś tu by robić mi awanturę o to lotnisko, to lepiej spierdalaj stąd! - krzyczy na mnie i z jego twarzy znika uśmiech, a natomiast pojawia się wściekłość.
- Ty masz równo pod sufitem?! Tu mieszkają moi przyjaciele Jamie, Rick'y i Ellie. - odpowiadam starając się nie wybuchnąć.
- Co ty mówisz?! Dziewczyno tu nikt taki nie mieszka w całym bloku. - mówi to spokojnie chociaż widać, że mało brakuje, aby nie zrobił tu awantury.
- Ale jak to? - jąkam się i moje myśli stają  się coraz bardziej chaotyczne. Pokazuje mu kartkę z adresem dzięki, któremu się tutaj znalazłam.
- Rzeczywiście jest poprawnie napisany, ale nie ma tu nikogo takiego. - odpowiada z spokojnie co mnie jeszcze bardziej zaskakuje. Jeszcze przed chwilą wrzeszczał na mnie.
To jeśli ten adres jest poprawnie napisany i nie mieszkają w tym blogu to może w następnym? Trudno jest to ustalić.
- Mieszkają tu w ogóle na tym osiedlu? - pytam mając nadzieję że powie tak.
- A jakie mają nazwiska? - pyta przez co muszę sięgnąć to pamięci.
- Jamie Evans, Ricky Star i Ellie Wilson - odpowiadam po chwili namysłu.
- Znam tutaj każdego. I nigdy nie słyszałem, żeby oni tu mieszkali. - mówi na co mi stają łzy w oczach. Gdzie ja teraz się znajdę? No gdzie?
- Dzięki w takim razie do zobaczenia - mówię i stopniowo się oddalam.
-Mam nadzieję, że do zobaczenia, księżniczko - mówi i puszcza mi oczko.
Gorzej być nie może. Gdzie ja teraz zamieszkam? Na ulicy? Matka miała rację byłoby lepiej gdybym została, ale cóż mam za swoje. Idę w kierunku windy ciągnąc za sobą walizkę. Naciskam przycisk i chwilę czekam zanim winda się otworzy. Zjeżdżam w dół i wychodzę na świeże powietrze, siadając na ławce. To chyba na dziś będzie moje miejsce spania. Niestety życie jest okrutne. Daje upust łzą, starając nie robić tego głośno. Chwila miałam dzwonić do Ann jakbym miała kłopoty. Szukam telefonu w walizce i wybieram do niej numer. Po chwili odbiera.
- Coś się stało Dary? Wszystko w porządku? - pyta z troską w głosie.
- Nic nie jest. Ann czy mogłabym dziś u ciebie nocować? - pytam, stresując się odpowiedzi.
- No jasne. Gdzie jesteś? To przyjadę do ciebie. - mówi na co podaję jej adres.
- Dziękuję,że mi pomagasz - mówię.
- Ależ to nic już jadę na gazie - mówi i rozłączam się.
Czekam na nią około 5 minut, kiedy pojawia się jej czarny samochód.
________________________________________________________________________________
Czytasz-Komentarz :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz