Rozdział 6.
Odstawiłam swoją czynność na bok. Teraz wpatrywałam się w niego. Dopiero teraz do mnie dotarło, jaki jest seksowny. Miał na sobie obcisłe czarne dżinsy, koszulę w kratę, białe converse, a jego kruczoczarne włosy, są ułożone w nieładzie. Mimo tego dla na zawsze pozostanie świrem. Jak można być normalnym, udając przed znajomymi obcą dziewczynę za swoją? Typowy chłopak. Typowy frajer. Na zewnątrz piękny w środku frajer. Dlaczego na niego akurat trawiłam? Czemu los mnie nienawidzi? Jego szmaragdowe oczy odzwierciedlały jego duszę. Nie przyglądając się bliżej perfekcyjny chłopak, ale gdy się przyjrzy w jego oczach można zobaczyć tą złowieszczą pustkę. Człowiek bez cienia serca. Bez litości. Bez miłości. Gdyby się tak nie zachował, pomyślałabym na lotnisku zwykły, normalny chłopak. Jak bardzo się myliłam. Żałuję, że wpadłam na niego na lotnisku. Mogłam patrzeć jak idę. Pewnie wtedy nie byłoby tej całej szopki przed wszystkimi. Najwyraźniej Bóg pomyślał, że śmiesznie byłoby jakbym go spotkała. Pieprzony los.
- Zamierzasz mi odpowiedzieć, księżniczko - zapytał, po kilku minutach trwającej ciszy.
- Spierdalaj - mówię.
- Spokojnie nie spinaj się księżniczko - odpowiedział.
Kiedy szłam w kierunku drzwi, objął mnie w talii i pocałował mój policzek. Czy on jest popierdolony czy tylko udaję? Wykorzystuję chwilę jego nieuwagi i z całej siły uderzam go w policzek. Patrzy na mnie przez chwilę i obejmuję mnie ciaśniej.
- Coś Ci się chyba pomyliło, kochanie - powiedział.
- Rzeczywiście - mówię starając się brzmieć przekonując i nadstawiam mu policzek do pocałunku.
Wykorzystuję ten moment i kopię go nogą w kroczę. Puszcza mnie, więc uciekam i chowam się w najbliższym pokoju, który jest pusty. Zamykam się na klucz po czym wyjmuję klucz i kładę na małym stoliku. Przez dziurkę od klucza próbuję zobaczyć co dzieję się w tej chwili. Harry wychodzi z pokoju, rozgląda się szukając mnie wzrokiem. Zmierza w moją stronę. Kurwa. Na moje szczęście mija drzwi pomieszczenia w, którym się aktualnie znajduję. Może jest tu więcej pokoi. Kiedy widzę, że jest po za zasięgiem moich oczu sięgam po klucz i otwieram drzwi. Rozglądam się jeszcze raz i wychodzę, szukając Bradley'a w salonie. Siedzi tam.
- Bradley ja idę po kluczyki i zaraz pojedziemy do szpitala - oznajmiam mu na co kiwa głową.
Chwila. Przecież ja tu nie mam samochodu. O, w dupę muszę pożyczyć.
- Widziałeś Ann? - pytam wszystkich, którzy znajdują się w tym pomieszczeniu. W końcu uzyskuję odpowiedź,że jest w kuchni, która jest naprzeciwko salonu.
- Ann, mogę pożyczyć samochód? - pytam od razu kiedy znajduję się w kuchni.
- Jeśli masz prawo jazdy bierz śmiało - mówi i podaje mi kluczyki.
- Ann czy mogłabyś mi przynieść moją kartę prawa jazdy? Jest na szafce nocnej. - mówię i Ann kiwa głową i idzie do naszego pokoju. Po chwili przychodzi z moją kartą w ręku.
- Dzięki - mówię.
- To drobiazg - mówi szybko.
Opuszczam kuchnię i idę w stronę wiatrołapu, gdzie czeka już na mnie brunet.
- Gotowy? - pytam go, kiedy nakładam swoje buty.
- Pewnie - odpowiada.
Idziemy razem w kierunku windy, kiedy jesteśmy przy niej Bradley przyciska guzik i czekamy na windę.
- Czemu tutaj przyjechałaś? - pyta.
- Cóż moja matka zawsze mnie tam kontrolowała, nie pozwalała z nikim się spotykać, tylko nauka, nauka i nauka. Dopiero w wakacje, które spędziłam u mojej ciotki, mieszkając na dzielnicy, gdzie mieszkają tylko Ci najbogatsi pozwoliła mi się z nimi poznać. Gdy się z nimi przyjaźniłam powiedzieli mi, że tutaj są tylko na wakacje i że mieszkają w Londynie, opowiedziałam im o tym,że w Chicago nie mogę się z nikim przyjaźnić, zaproponowali, abym zamieszkała u nich w Anglii. Na początku nie chciałam, ale w końcu zdecydowała się, że tak będzie najlepiej i gdy wróciła do stanów, skontaktowałam się z nimi i ustaliliśmy termin w którym miałam u nich zamieszkać. Kiedy przyjechałam do Anglii poszłam pod adres, który mi podali. Ale zamiast nich spotkałam tam Harry'ego i okazało się, że tu nie mieszkają. Na szczęście poznałam w samolocie Ann, która powiedziała, że gdybym potrzebowała pomocy mam do niej dzwonić. Więc zadzwoniłam. - opowiadam mu.
- To było mieszkanie jego mamy on mieszka tutaj - mówi, przez co mnie zatyka.
W porę winda zjawia się i wsiadamy do niej, a chłopak znów coś naciska.
- Zawieź mnie tylko, sam później przyjadę - mówi.
- Dobrze - uśmiecham się.
Zbliżamy się do auta, więc otwieram je i po chwili wsiadamy do środka.
- Jedź do tego skrzyżowania prosto, a później skręć w prawo i jedź do jej końca - instruuje mnie.
Odpalam silnik i jedziemy w kompletnej ciszy.
- Dzięki - mówi i wysiada.
- A tak przy okazji ten pokój to, którego Cię przydzielono będziesz dzielić z Harry'm oznajmiam mi i uśmiecham się do niego.
Kiedy widzę, że idzie do przychodni jadę do mojego nowego domu. Czuję jak ściska mnie w gardle. To nie może być prawda, nie ma kurwa mowy. Po chwili jestem już na parkingu przed moim blokiem. Idę do windy i po chwili z niej wysiadam. Kieruję się do mieszkania i otwieram jego drzwi wchodzę z załzawionymi oczami i idę do pokoju ignorując wszystkich. Gdy jestem już w pokoju z całej siły rzucam się na łóżko.
- Wiesz, że będziesz ze mną dzielić pokój - przemawia do mnie zimny i ochrypły głos. Głos Harry'ego. Jednak to prawda.
___________________________________________________________________________________
Przepraszam, że tak później, ale była u mnie kuzynka :))
Czytasz-Komentujesz ;3
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz